Jak pamiętacie, hucznie zapowiadałam imprezę zwaną Wieczorem Rekrutera. Zdaję sobie sprawę, że już minęło sporo czasu od wydarzenia, mimo to wspomnienia zdają się być świeże. Pozwólcie, że trochę pogrzebie w głowie ;)
Muzyka grała, drinki się polewały, konkursy zostały rozstrzygnięte. Ach, ten splendor! Gdy znalazłam swoich znajomych z pracy, poczułam się lepiej. Porozmawialiśmy, pośmialiśmy się. Niestety, muzyka grała za głośno, co znacznie utrudniało komunikacje. Jedyną rekompensatą był fakt, że puszczane piosenki były całkiem dobre ;)
Posiedziałam trochę, potupałam nóżką, a przecież spodziewałam się czegoś więcej. Znacznie więcej. Myślałam, że poznam tłum ludzi, nie ujmując tym, których poznałam ( jeśli to czytają, pozdrawiam!), że będę mogła porozmawiać na tematy zawodowe od kuchni, wysłuchać czyiś złotych rad. I co bardzo ważne, że będzie mniej formalnie, a bardziej na luzie.
Co prawda, przyszłam trochę późno, bo koło 21. Dodatkowo, w skromnej, niebieskiej sukience ciężko mi było się odnaleźć w tłumie zgoła odmiennie ubranych kobiet. To pewnie miało wpływ również na to jak odebrałam tę imprezę, lecz mimo to, wydarzenie nie spełniło moich oczekiwań jakie w nim pokładałam.
Pamiętajcie, jak przystało na opinie - to rzecz bardzo osobista! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz